sobota, 7 sierpnia 2010

Szlag, piorun i inni

Ostatnio, jak wielu, i mnie ogarnęła fala zniechęcenia, ale nie tylko.

Każdego może zalać krew jak pomyślimy o tym, że kadencja trwa 5 lat, a w najbliższych wyborach nie osiągnie obóz patriotyczny wystarczającej większości.

Jak czytam teksty o tym, jak należy szanować demokrację, to dodatkowo trafia mnie szlag. Myślę tu o obowiązkowym uczestnictwie w koronacji Bronka, o szanowaniu woli większości choćby do cna zmanipulowanej, o działaniach demokratycznie w końcu wybranych władz III RP np. w sprawie katastrofy, o przegłosowanym wyniku afery hazardowej i innych dziesiątkach wątków bieżączki.

Kolejne pomysły na ratowanie sytuacji autorstwa pojedynczych blogerów i listy do chama z Budy Ruskiej przyprawiają mnie o mdłości. Taki sam efekt wywołuje u mnie odwoływanie się do Premiera czy nawet Sądów Najwyższych. Pisałem niedawno o doświadczeniu Władka Walca z Sądem i jego składem, a pewnie wszystkie SN i SA i SR i reszta sądów mają te strukturalne wady.

Piorun we mnie strzela, jak czytam dziesiątki postów o zbytnim zaangażowaniu PISu w sprawę krzyża. Jakby to nie był symbol polskości i pamięci oraz sprzeciwu! Tu chylę czoła Cejrowskiemu który ujął to w kilku prostych słowach.

Cholera mnie bierze - lub nawet gorzej, bo łapie mnie wkurw - gdy po włączeniu TV, na dotychczas niezależnej wizji a dziś już odzyskanej TVP, widzę apologetów władzy w osobach Blumsztajna i merytorycznie beznadziejnych profesorów, których nazwiska bym wymienił, gdybym nie zmienił przed ich zapamiętaniem kanałów na inne. Na tych innych również przez blisko sześć godzin o niczym innym nie rozmawiano i niczego innego nie pokazano niż Sejm, Powązki, Archikatedra, Zamek Królewski, Pałac Namiestnikowski i Belweder (jeśli coś pominąłem to dlatego, że oglądałem wyrywkowo), a na pierwszym planie sowiecki namiestnik. Do jasnej cholery, powtórzę, to nic innego jak intronizacja.

Trzaskam drzwiami i mówię NIE (po kilku sekundach oglądania tego spektaklu), gdy na dwóch państwowych kanałach pojawia się „Ballada o Bronku”! Toż to przejaw najgorszego z możliwych wiernopoddańczego upodlenia dziennikarskiej tłuszczy. Jak się powstrzymać od przekleństw?

Czasem ryczeć mi się chce z bezsilności. Bo doskonale zdaję sobie sprawę, że nic się nie zmieni i umrę w tym i w takim kraju. W peerelu bis, gdzie rządzi agentura, gdzie rozwiązanie WSI było przypadkiem (ambicją nowego prezydenta jest ponoć jej restauracja).

I to ostatnie uczucie - rozpacz - pogłębione rozpoznaniem sytuacji aktywności społecznej, wprowadza mnie na ścieżkę rezygnacji. Póki bowiem nie poznamy akt IPN w całości - nie będzie wolnej Polski. A te szuje przy władzy do tego nie dopuszczą. Chyba, że jakiś wariat już te akta skopiował i opublikuje lub jakiś kolejny sowiecki pracownik KGB ich nie wyniesie.
Bowiem każda wolna inicjatywa, każde propaństwowe działanie, każda myśl wolna będzie jak za najgorszej komuny rozpoznana i zniszczona!

Bo u nas znowu wszystko jest ICH!

No bo jeśli, do jasnej cholery, nie siłą ich to jak?

A jeśli siłą, to czemu Was drodzy hutnicy, górnicy i studenci nie ma dziś z nami? Bo armii już nie ma.

Brak komentarzy: