sobota, 13 lutego 2010

Skrajność czy normalność, czyli powrót do punktu zero

Jakiś czas temu byłem przekonany o konieczności wyważania racji. Skąd mi się to wzięło?
Zapewne z wychowania i wykształcenia, jakie posiadłem podczas kształcenia umysłu w prlowskiej, a po niej postkomuchowskiej (michnikowskiej) rzeczywistości.
Wyważanie zawsze ujmowane było w barwach szarych. Nigdy tego nie było widać w odpowiednim kontraście. Ma tak spaczony mózg zapewne wielu moich rodaków. Nie mówię o czerwonych.
Mówię o skomunizowanych językiem propagandy mózgach.

Przeczytałem post freemana o zatopieniu transportowca „Wilhelm Gustloff” (a właściwie o pewnej stronie tego faktu) i to co poruszało mnie niedawno, uznałem za warte przedstawienia w kontekście jego postu. Albowiem wykrystalizował się we mnie pogląd o przesunięciu punktu zero. Wszyscy walczymy z jego położeniem. Ta walka to te nasze polsko-polskie spory. Punkt zero w rozumieniu „patriotyzm”, „Polska”, „Ojczyzna”, ale już nie w rozumieniu „świat”, „Europa”, „zrozumienie”, „wybaczenie”.

Czemu mamy wybaczać? Czy służy to nam, naszej Ojczyźnie? I czy to nasze wybaczenie ma być takie łatwe? Mamy godzić się na gloryfikację na warunkach wziętych z innych punktów widzenia?
Nie. My mamy własny punkt zero.

Dla przykładu weźmy bandytów z Armii Ludowej (Gwardii Ludowej): Cichego i Paramonowa lub braci Bielskich. Dużo ostatnio o ich zbrodniach na polskich żołnierzach czytałem na falach radiapl.pl. Niewiele z tego jest w podręcznikach, może w ogóle się o nich nie mówi. Zalecane są zapewne ciągle takie pozycje „historycznej” literatury, które „akcje” tych bandyckich grup przedstawiają w fałszywym bohaterskim świetle. Gdzie jest punkt wyjściowy do oceny ich działań? Czy fakt, że ich głównym przeciwnikiem byli partyzanci z AK lub ludność cywilna nie stanowi przesłanki by uznać, że to na czym ukształtowała się świadomość historyczna Polaków po wojnie (niepamiętających lat 43-45) , a więc na fałszerstwach komunistycznych „historyków” typu płk. Edwarda Gronczewskiego (dowódcy bandyty „Cienia”) czy płk. dr. Józefa Bolesława Garasa (autora „Oddziałów GL i AL”, w której akcje AK przypisywał AL-GL), a które to wydawnictwa stanowiły bazę i podstawę wykształcenia historycznego dzisiejszych elit, jest kłamstwem? Czy to nie powinno stanowić podstawy przesunięcia tej kreski, w której kończy się tolerancja a zaczyna sprawiedliwość?
Kiziory powinny gnić dziś w wolnej Polsce w więzieniach. Ale mają się dobrze.

Dowódca- idol- ideał „Towarzysz Generał” jest broniony zawzięcie przez tę właśnie „kiziorowską” mentalność lub - co łatwiejsze do zdefiniowania - masę bezmózgich poddanych komunistycznej propagandy. Nie zamierzam bronić filmu Grzegorza Brauna. Powiem tylko, że zgadzam się z jego przekazem i intencjami w 100%.

Drugim - może trudniejszym - wykładnikiem naszego geopolitycznego analfabetyzmu jest stosunek do Bandery.
wolyn_pily
Dla mnie pewnym przełomowym momentem była konieczność postawienia sobie pytania: czy fakt że taka UPA walczyła o wolność (której sprzyjam), ma usprawiedliwiać na zawsze? Czy nie mogła tego robić zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami i regułami moralnymi? Czy w związku z tym, że robiła to wbrew tym zasadom nie przekreśla samej idei? Nie, nie przekreśla idei. Przekreśla tych czynowników. I tyle. Jeśli postawimy zero we właściwym miejscu, to odpowiedź znajdziemy szybciej niż myślimy.

PS. Tylko jak ustawić we właściwym miejscu to zero, skoro nawet „nasz” Prezydent ma z tym kłopot?

Brak komentarzy: