Mówią dziś w przekaziorach, że to może Jarosław Kaczyński zabił brata lub brat zabił się sam, albowiem rozmawiali przez telefon. Taką sugestię powtarzają za RMF FM – Dziennik , Onet i pewnie inne gówna medialne. Wszystko po prokuratorze generalnym Seremecie, który nie wykluczył zakłóceń (jakby on był od wykluczania lub wkluczania!). Na tą okoliczność mają przesłuchać Jarosława.
A tymczasem ja (my) jesteśmy nazywani ludźmi uparcie jątrzącymi, maniakalnymi przeciwnikami Komorowskiego, czego uzasadnieniem ma być „spiskowa teoria o zamachu”, którą jakoby „Ci ludzie”, tzn ja (my) podnosimy do rangi głównej przyczyny (sic!), bo samego zamachu jako takiego odrzucić nie można. Może bym nawet na ten wpis nie zareagował, bo bym go po prostu nie przeczytał, ale bez wątpienia najdroższy (memu sercu oczywiście) serwis prawicowej blogosfery otwierał się dziś wyjątkowo szybko (jeśli ktoś z adminów portalu, o którym piszę czyta, to mam prośbę: uaktualnijcie banerki reklamowe z prawej strony, bo reklamujecie portale, których już nie ma, a np. Niepoprawne RadioPL ma źle podłączony obrazek, tj. jakieś czarne pudło, z którego wysuwa się czerwony język. Może ja polecę wasz portal przy pomocy oskubanego kurczaka albo wyliniałej papugi?).
Ostatnio wzrosła liczba odwiedzin prawicowych portali. Wzrost trzykrotny, ale ciągle liniowy, świadczyć może o potrzebie dociekania prawdy. A ta prawda widoczna była 10.V na Miodowej, Senatorskiej i pl. Teatralnym. Ta prawda to kolejna teoria spiskowa, z której można wysnuć pytanie: czemu te 10 tysięcy ludzi nie znalazło w informacjach dnia swojego miejsca? Czy to nowa propaganda stanu wojennego? A może powstaje nowa Solidarność i stąd te manipulacje?
Koncert na pl. Teatralnym miałem możliwość wysłuchać i nagrywać z miejsca pomiędzy dwoma szeregami krzeseł osób zaproszonych. Były wśród nich rodziny poległych. Spoglądałem czasem w ich stronę. I może złudzenie albo zmęczenie spowodowały moje spostrzeżenie dotyczące wyrazu ich twarzy. Albowiem im bardziej czułem, że wracam do poczucia wspólnoty narodowej, że czuję szczerość intencji wykonawców i prawdę, którą ze sceny wyśpiewują lub recytują lub po prostu wyrażają słowami, to widziałem, że smutne oblicza tych rodzin wygładzały się. Im bardziej dominującą stawała się ta atmosfera jedności, tym bardziej stawało się jasne, że coś się kończy i coś się zaczyna.
Nie słyszałem dotąd na żywo zespołu De Press. Ale ich podsumowanie wieczoru słowami piosenek było budujące. Przy Czerwonej Zarazie te tysiące ludzi zajmujące cały plac, artyści, organizatorzy, kamerzyści, fotografowie po prostu myśleliśmy o jednym. Czerwona zaraza istnieje, ale morowe powietrze się już kończy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz